*********
Dzisiaj miał się odbyć najważniejszy koncert w naszej
karierze. Wszystko od rana wrzało,
przygotowania sceny, próby dźwięku, przymiarki. Czułem się jak księżniczka,
która niedługo idzie na bal. Na początku, nie mogłem zwlec się z łóżka. Louis
wyciągnął mnie z pokoju, ciągnąc za nogę. Zjechałem z trzeciego piętra na
parter, nieźle obijając przy tym plecy. Gdy już cały i w miarę zdrowy,
siedziałem w naszej kuchni, jedząc chleb z dżemem, zdałem sobie sprawę jaki to
dzień. O 10:00 była przymiarka, więc w
stresie jechaliśmy wprost do garderoby, która znajdowała się 5 minut od miejsca, w którym odbędzie się nasz
koncert. Stres, stres, stres. Jeśli nie dam rady? Zawalę to, co zepsuje karierę
chłopakom. Liam, uspokój się. -
mówiłem w myślach. - To tylko koncert,
jak każdy inny.
Tylko, że na żywo i z milionami...
Siedziałem na fotelu, wpatrując się w lustro. Ubrany
jestem w moją ulubioną bluzkę w kratę, z rękawami podwiniętymi do łokci. Mam
czarne rurki i oczywiście bordowe conversy. Męski makijaż zrobiony przez
niezawodną Lou. Już niedługo wejdę tam, ukłonię się, zaśpiewam i dam czadu.
Spojrzałem w prawą stronę, gdzie siedział Niall, równie zestresowany jak ja.
-Niall
nie denerwuj się, damy radę. -
powiedziałem, o dziwo pewny siebie.
-Zrobimy
show. - powiedział blondas.
Wstałem, ostatni raz się obejrzałem i wszedłem za
kulisy. Za mną podreptał Horan. Cała piątka objęła się, powiedzieliśmy sobie
pocieszające słówka i czekaliśmy.
-PRZED
WAMI ONE DIRECTION.
To była nasza chwila. Z radością i adrenaliną w
żyłach rzuciłem się na scenę, zaczynając solówkę w WMYB. Było wspaniale. Kocham
ten błysk reflektorów padających na scenę. Usiadłem na naszej kanapie, a na
mnie usiadł Zayn. Objąłem go, śmiejąc się pod nosem. Fanki piszczały, kochały
nasze bromance. Wstałem, zrzucając
chłopaka z kolan, znów salwa śmiechu. Kiedy piosenka się skończyła, rozejrzałem
się po widowni. Uwielbiałem patrzeć w
szczęśliwe, zapłakane twarze fanów. Dawało mi to poczucie, że daję im COŚ. Zauważyłem jasną promienną twarz. Bardzo
wyróżniała się z tłumu. Miała długie rude włosy, które upięła w mały niesforny
koczek. Drobna twarzyczka, z piegami na małym zadartym nosku, podkreślały jej
zielone oczy. Ubrana w miętową sukienkę i białe balerinki,. podskakiwała między
ludźmi. Jej policzki były mokre od łez. Jednak nie to było przyczyną mojego
zdziwienia. Miała piętnaście lat. Czy to możliwe, że zakochałem się od
pierwszego wejrzenia?
Raczej tak, wiek to tylko nie potrzebne liczby. W
jednej z piosenek, umówiliśmy się z chłopakami, że zaprosimy na scenę pięć
dziewczyn. Ja od razu wybrałem ją.
Wskazałem na nią palcem, ona z szeroko otwartymi oczami podeszła wolno. Ujęła
mą dłoń. Pomogłem wstać tej niskiej osóbce na scenę, śpiewając Moments, objąłem
ją. Miałem wrażenie, że trzymam w ramionach swój skarb. Zadrżała. Uśmiechnąłem
sie do siebie i włożyłem jej do ręki przepustkę, nie chciałem jej stracić nawet
na chwilę. Gdy skończyliśmy piosenkę, dziewczyny wróciły na miejsce, a my
poszliśmy na 10 minutową przerwę.
-Liam, co to było? - powiedział Paul.
-Hm? - mruknąłem, marząc o miękkich włosach nieznajomej.
-Ta
ruda, czemu tak na nią patrzyłeś? Nie możesz ją mieć, nie możesz ją zauroczyć.
Nie zwróciłem uwagę na mężczyznę. Ciągle myślałem o
tej fantastycznej dziewczynie. Już nie mogłem doczekać się spotkania.
*******
-Dziękujemy
i dobranoc! - krzyknąłem.
Nareszcie zeszliśmy ze sceny, wziąłem w rękę butelkę
wody. Wypiłem ją do dna, a następnie wybiegłem z budynku. Przed drzwiami stała
ruda. Uśmiechała się szeroko, trzymając w ręku przepustkę.
-Nie
wierzę, myślałam, że lepiej nie będzie.
Uśmiechnąłem się szeroko.
-Mogę
powiedzieć to samo, jak masz na imię?
-Evelyn.
-Pięknie.
Zaśmiała się cicho i poprosiła o zdjęcie. Zawołałem
Lou, która zrobiła nam zdjęcie. Objąłem ją w pasie i pocałowałem w ciepły
policzek. Zarumieniła się, i odchrząknęła.
-Kto
jest twoim ulubieńcem? - spytałem
podejrzliwie, opierając się o ścianę.
-Ty.
- szepnęła.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją. Napisałem swój numer
na kartce i podałem ją dziewczynie. Wytrzeszczyła zdziwiona oczy. Pocałowałem
ją w czoło i wróciłem.
********
Całe dnie czekałam na jej telefon. W końcu dwa dni
później, zadzwoniła. Eksplodowałem
szczęściem!
-Liam?
-Evelyn?
-Pamiętasz
mnie?
-Jasne,
chciałabyś się spotkać?
-Och,
tak!
Spotkaliśmy się w parku. Ona jak zwykle śliczna,
ubrana w bordową sukienkę,w rozpuszczonych włosach. Musiałem się ukrywać, więc założyłem
kaptur na głowę i okulary. Podeszłem do niej. Wystraszyła się, ale po chwili
oprzytomniała. Przytuliłem ją, a ona zdziwiona odwzajemniła uścisk. Długo
rozmawialismy, o wszystkim. Pokochałem ją. Tak naprawdę, ją pokochałem. Młodą osobę. Gdy opowiadałem o tym rodzicom,
mówili, że nic nie wiem o miłości. Jestem za młody. Ale nie... ja wiem dużo.
Kiedy siedzieliśmy w parku, pod drzewem, na ławce, objąłem ją lekko i
powiedziałem prawdę.
-I love you.
Łza poleciała po jej policzku. Wytarłem ją wierzchem
palca. Zbliżyłem się lekko i pocałowałem. Miała miękkie, suche usta. Była taka
krucha. Od tamtej pory wszędzie byliśmy razem. Mimo innych krytykujących ludzi,
daliśmy radę. Wiedzieliśmy więcej o miłości niż oni. Trwaliśmy tak, aż do
ślubu, aż do pierwszego dziecka. Aż do końca, przeciw ludziom, nie wierzących w
nas.
________
4
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem praca jest całkiem dobra, ale. No właśnie mam pewne "ale". Według mnie akcja dzieje się za szybko i temat koncertów jest już bardzo oklepanym, więc pozostawię po sobie ocenę:
OdpowiedzUsuń4
Dziękuję za uwagę ;P
Będę wredna. Jest sporo błędów stylistycznych, zdania są raczej mało poprawnie złożone - a przynajmniej większość. Co do fabuły, hmm, było? Do takiej piosenki, naprawdę można wymyślić coś lepszego.
OdpowiedzUsuńMoja ocena: 2.