Na każde opowiadanie jedna, zalogowana osoba może oddać jeden ważny głos. Głosujemy w skali od 1 do 6 pod notką z pracą konkursową!
Powodzenia! :)

They Don't Know About Us // 4.



22 luty, wtorek

„Drogi Pamiętniku…
                To już mnie wykańcza. Mam dość tego ciągłego udawania, ciągłego odgrywania ról. To życie już nie należy do mnie. Jestem jedynie aktorem, który odgrywa powierzoną mu rolę, ściśle trzymając się scenariusza. Jestem marionetką w ich rękach i nie mam na to żadnego wpływu, a dzisiaj kolejny dzień zagrania swojej roli.
                Świat wydaje się pozbawiony koloru, gdy za każdym razem muszę zważać na słowa, na to co robię, bo dobrze wiem, że na każdym kroku jestem kontrolowany.
                Najgorsze jednak jest to, że muszę udawać, iż kocham kogoś całkiem innego, chociaż moje serce już dawno jest zajęte. Ale przecież nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo oczywiste jest, że miłość do zwykłej, niesławnej, niewinnej dziewczyny jest zakazana. Przynajmniej w moim świecie, świecie, który bez niej jest niczym.”

                Kończąc ostatnie zdanie, zamknąłem zeszyt, który od jakiegoś czasu został moim powiernikiem. Odsunąłem się od biurka, wzdychając i zamykając oczy, oparłem głowę o oparcie krzesła.
                To wszystko naprawdę mnie przerasta. Muszę udawać kogoś całkiem innego niż w rzeczywistości jestem, bo kontrakt, który podpisałem nakazuje słuchać wszystkich zachcianek  wytwórni, osób, które naprawdę są pozbawione uczuć. Dlaczego pozbawione uczuć? Kto, choć trochę, liczący się z drugim człowiekiem każe udawać związek pełny miłości i namiętności, osobie która już dawno jest zakochana? Tak, jestem zakochany. Moje serce zdobyła śliczna brunetka, o przenikliwych piwnych tęczówkach, okolonych gęstymi, czarnymi rzęsami. [T.I] to ona rozumie mnie jak nikt inny, wspiera mnie nawet teraz, gdy muszę udawać związek z Taylor, choć dobrze wiem, że to ona potrzebuje wsparcia ode mnie. Nie okazuje tego, ale wiem, że ją to rani, nie mniej niż mnie, gdy widzę w jej oczach ukryty smutek, który tak bardzo chce zatuszować uśmiechem kwitnącym na jej ustach. Nadal jest przy mnie, znosząc to wszystko. Owszem nikt wcześniej o nas nie wiedział, oprócz grona naszych przyjaciół, ale widać, że to było jedynie błędem. Chciałem ją jedynie chronić, chronić przed paparazzi, przed wszystkim, oczywiście zamiast pomóc wszystko spieprzyłem, bo teraz jest jeszcze gorzej. Możemy się spotykać jedynie sporadycznie i oczywiście w tajemnicy. Gdybyśmy tylko pojawili się razem na ulicy, paparazzi zaraz wywnioskowaliby, że zdradzam Taylor, a wytwórnia, łagodnie mówiąc, byłaby nie zadowolona. To jest tak cholernie niedorzeczne!
                Z moich ust znów wydobyło się kolejne głośne westchnięcie i w tym samym momencie, bez ostrzeżenia, otworzyły się drzwi mojego pokoju. Serce od razu przyspieszyło swój rytm, a na usta wstąpił szeroki uśmiech, gdy zobaczyłem, kto w nich stoi. [T.I]. To wystarczyło by mój humor momentalnie się poprawił, troski wyleciały z głowy, skupiając się tylko na dziewczynie, która obdarzała mnie teraz jednym ze swoich ze swoich pięknych uśmiechów. Mówiąc, że zrobiła mi ogromną niespodziankę, byłoby niedopowiedzeniem.
- Co tu robisz? – zapytałem, przyglądając się jak moja prawdziwa dziewczyna zamyka za sobą drzwi, po czym kieruję się w moim kierunku.
- A co nie cieszysz się? – powiedziała złośliwie. Poklepałem zachęcająco swoje kolana, gdzie od razu znalazła swoje miejsce.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. – mruknąłem do jej ucha, by po chwili złączyć nasze usta w zachłannym i tak bardzo wyczekiwanym pocałunku. Jej ręka od razu powędrowała do moich loków, gdzie „zatopiła” swoje smukłe palce. To wszystko stawało się moim uzależnieniem. Nie widziałem jej dwa dni, a moje ciało już jest spragnione jakiegokolwiek dotyku z jej strony.
                Niechętnie oderwałem się od jej miękkich ust. Skradłem jeszcze jednego szybkiego całusa, co spotkało się z jej cichym chichotem, po czym [T.I] wtuliła się we mnie, kładąc głowę na moim ramieniu. Jedna moja dłoń, odszukała jej, by spleść nasze palce razem, a druga miarowo bawiła się jej długimi, ciemnymi włosami.
                Z dnia na dzień miałem wrażenie, że ta miłość staje się coraz silniejsza i jedyne czego chciałem to pokazać światu, kto zawładnął moim sercem, pokazać, że ta cudowna dziewczyna należy do mnie.
- Skarbie, a tak naprawdę to co tutaj robisz? Z tego co pamiętam mieliśmy się spotkać dopiero w piątek. – zapytałem, bo mimo wszystko ciekawość nie chciała mnie opuścić. [T.I] podniosła głowę, po czym spojrzała na mnie, a ja „utonąłem” w jej tęczówkach.
- Wiem, że mieliśmy się spotkać dopiero w piątek, ale strasznie się za Tobą stęskniłam. Z małą pomocą Louisa udało mi się tutaj znaleźć, wytwórnia nawet nie ma o tym pojęcia. A po za tym… - przeniosła swój wzrok na nasze splecione dłonie, a jej policzki ozdobił rumieniec.
- Po za tym co? – zachęciłem ją łagodnie, gładząc przy okazji jej ciepły policzek.
- Spotykasz się dzisiaj z Taylor no i po prostu… - po raz kolejny nie dokończyła. Uniosłem jej podbródek, by móc spojrzeć jej w oczy.
- Co cię martwi?
- Harry, ja po prostu się obawiam, że pewnego dnia to w niej się zakochasz, że to ona będzie dla Ciebie odpowiednia, że ja już ci się po prostu znudzę lub nie wystarczę. – w jej oczach zagnieździły się łzy. Nienawidziłem kiedy płakała, a teraz ja się do tego przyczyniam.
- Nie wiesz jak bardzo wyjątkowa jesteś. – odgarnąłem jej zbłąkany kosmyk włosów za ucho. – Nie wiesz, ile znaczysz dla mojego serca. Czekałem na Ciebie całe moje dotychczasowe życie, tylko po to by jeden twój dotyk sprawił, że jestem wierny tylko Tobie. Bez względu na wszystko co mówią inni, kocham tylko Ciebie, a gdyby się o tym dowiedzieli byliby po prostu zazdrośni. Nie mam zamiaru cię zostawić. Teraz to rozumiesz? – moim potwierdzeniem było kiwnięcie głową z jej strony, a chwilę później [T.I] założyła swoje ręce na moją szyję wtulając się w moje ramiona.
- Tak bardzo cię kocham. – usłyszałem cichy szept dziewczyny tuż przy moim uchu, na co na twarzy wykwitł mi szeroki uśmiech. Ucałowałem jej odkrytą szyję, a moje ramiona szczelniej opatuliły drobne ciało dziewczyny.
                Nie wiem ile siedzieliśmy w takiej pozycji, ale gdy odruchowo spojrzałem na zegarek, pokazywał on już 13, co równało się z tym, że niedługo pojawi się tu Taylor.
- Kochanie, muszę się już zbierać. – powiedziałem cicho, nie chcąc psuć chwili, co jednak było nieuniknione.
- Ale mogę tu jeszcze z Tobą zostać? – zapytała niepewnie.
- Oczywiście. –rzekłem z jednym z jej ulubionym uśmiechów, po czym znów przyciągnąłem ją do pocałunku.
                Po chwili [T.I] wstała z moich kolan i zajęła miejsce na łóżku, a ja w tym czasie się przebrałem i wykonując podstawowe czynności toalecie. Cały czas czułem na sobie wzrok mojej dziewczyny, co powodowało delikatne dreszcze na moich ciele.
                W domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi i już wiedziałem kto za nimi stoi. Taylor Spojrzałem na [T.I], która wciąż mi się przyglądała. Podszedłem do nie i chwyciłem jej dłonie, by wstała.
- Zjedziesz ze mną? – zapytałem, kładąc dłonie na jej talii.
- Nie. Zostanę tutaj, a potem się stąd ulotnie.
- Więc, zobaczymy się dopiero w piątek. – stwierdziłem smutno, na co pokiwała głową. Po raz ostatni tego dnia złączyłem nasze usta w pocałunku, który zaparł nam dech w piersiach. Ciężko oddychając, przytuliłem ją do siebie.
- Kocham cię. – szepnąłem.
- Ja Ciebie też.
                Powoli i niechętnie się odsunąłem, po czym posyłając jej ostatni pokrzepiający uśmiech, wyszedłem z pokoju.
                Na dole, w korytarzu, czekała już na mnie Taylor, w swoim zielonym płaszczu.
- Gotowy? – spytała. „Jakby można myć na to gotowym” pomyślałem. Ściągnąłem swoją kurtkę z wieszaka, po czym ją na siebie zarzuciłem.
- Tak. – słowo wypłynęło z moich ust, po czym bez ostrzeżenia Taylor splotła nasze dłonie razem. Jej dłoń nie pasowała do mojej, czułem to. Jedyna pasująca należała do dziewczyny, która została właśnie w moim pokoju. Spojrzałem na blondynkę, stojącą mojego boku. Uśmiechnęła się do mnie, ale to nie jej uśmiech wielbiłem.
                Z westchnięciem podszedłem do drzwi, by wyjść i móc razem z Taylor udawać szczęśliwą parę.
- Mógłbyś się chociaż uśmiechnąć. – usłyszałem jej głos, gdy otoczyli nas paparazzi. Wymusiłem uśmiech. Naprawdę nikt nie widzi, jak bardzo jest on fałszywy?
                Gdy tylko przekroczyliśmy bramę, spojrzałem w okno mojego pokoju. Nie myliłem się. To tam stała dziewczyna, którą kocham – [T.I] Skrzyżowane ręce na piersi i smutny wyraz twarzy – cierpi.
                Przeniosłem swój wzrok na wciąż idących za nami paparazzi. „ Oni nie wiedzą o tych wszystkich „kocham cię” w twoją stronę, nie wiedzą co tak naprawdę robimy, nie wiedzą o czuwaniu całymi nocami, nie wiedzą o nas” – pomyślałem.

6 komentarzy: