Na każde opowiadanie jedna, zalogowana osoba może oddać jeden ważny głos. Głosujemy w skali od 1 do 6 pod notką z pracą konkursową!
Powodzenia! :)

ania95_official - cytat nr 3


„(...) ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.”
J. K. Rowling – Harry Potter i Kamień Filozoficzny




IT'S TOO LATE

Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy z nas popełnia błędy, czasami nawet te same. Ile razy słyszeliście tekst: „Uczy się na błędach”? Jednak, żeby się czegoś nauczyć, musimy na początku cierpieć. Taka jest kolej rzeczy. Nikt nie może tego zmienić.
Życie nie jest sprawiedliwe.  Dlaczego jeden człowiek może mieć wszystko, a natomiast drugi nie ma nawet kilku groszy na coś do jedzenia? Nasze życie to pasmo niepowodzeń, ale gdy poszukamy trochę głębiej możemy dostrzec chwile,  które sprawiły, że na naszej twarzy pojawił się uśmiech.
,,(...) ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.” Nie ma złych ludzi, są tylko tacy, którzy zbłądzili. Zastanówcie się. Zamknijcie na chwilę oczy i poszukajcie, znajdźcie wydarzenie, rzecz, osobę, która sprawiła, że choć na kilka sekund poczuliście się szczęśliwie. Macie? Właśnie teraz zapewne na waszych twarzach gości ponownie ten sam uśmiech co kiedyś. Gdy w przyszłości będziecie smutni i nie będziecie wiedzieć co zrobić przypomnijcie sobie właśnie ten konkretny moment. Nie każdy z nas ma pojęcie ile takie chwile znaczą. Musimy je tylko spróbować odszukać.
Louis Tomlinson był właśnie takim człowiekiem. Był niewyróżniającym się nastolatkiem. Nie umiał dostrzec w swoim życiu choć iskierki szczęścia, mimo tego, że otaczało go ono z każdej strony. Swoje wolne chwile spędzał nad książkami. Nie dlatego, że musiał, on po prostu chciał. Nie lubił się wyróżniać. Chciał pozostać do końca liceum jednym spośród ponad tysiąca uczniów w szkole. Nie był kujonem. Przynajmniej się za takiego nie uważał. Lubił się bawić, ale oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.
Jego każdy dzień wyglądał zawsze tak samo. Budził się, jadł, szedł do szkoły, przychodził do domu, jadł, czytał i szedł spać. Zwykła monotonia. Jednak już jutro miało się wszystko zmienić.
- Spakowałeś się już? - zapytał go jego najlepszy i jedyny przyjaciel Liam.
- Już tydzień temu. - odpowiedział, na co gość wywrócił oczami. To było coś normalnego u Louisa. Nic nie zostawiał na ostatnią chwilę. Chciał mieć wszystko dopracowane. Nie chciał się później zastanawiać, że czegoś nie wziął, zapomniał. To było niezdrowe. Uśmiechnął się do Payne'a. - Po co pytasz, jak wiesz, że wszystko robię z wielkim wyprzedzeniem?
-  Racja. - burknął szatyn. - Może kogoś wyrwiesz na wycieczce? - zasugerował Liam i szeroko się uśmiechnął.
- Nie zaczynaj znowu. - jęknął Lou i powrócił wzrokiem do czytania lektury.
- Dlaczego nie chcesz o tym pogadać? - zapytał. - Rozmowa dobrze ci zrobi. Nie musisz się mnie wstydzić. Wiesz, że nikomu nic nie powiem. Martwię się o ciebie. - Louis ponownie spojrzał na przyjaciela, westchnął i zamknął książkę.
- Dobrze. Skoro chcesz wiedzieć to hmm... - zastanowił się co konkretnie ma mu powiedzieć.
- Słuchaj, Lou. Wiem, że wolisz chłopców. Zauważyłem dużo wcześniej niż mi powiedziałeś, ale po prostu nie rozumiem dlaczego nikogo sobie nie znajdziesz. Nie oceniam cię. Kocham cię takiego jaki jesteś. Całego. Bez wyjątków. Nie liczy się dla mnie twoja orientacja seksualna, ale co masz tutaj. - dźgnął go palcem w klatkę piersiową. Louis spuścił głowę.
- Tak wiem. Tylko, że to... nie jest takie łatwe. Nie chce z nikim być, bo tak jakby... od kilku tygodni, no może miesięcy, albo od samego początku liceum podoba mi się pewna osoba. - oczy Liama prawie wypadły mu z oczodołów.
- K-kto? - wyjąkał Payne.
- Nie znasz. - powiedział szybko Lou.
- Gadaj. - chłopak westchnął.
- Harry. - wyszeptał prawie słyszalnie.
- Kto?
- Harry. - powiedział trochę głośniej Tomlinson.
- Że kuźwa kto?!
- Kurwa! Harry! - oczy Liama szeroko się otwarły.
- O w pizdu. - wyszeptał.
- Taaa... wiem. - powiedział Lou i położył się na łóżku.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie miało to sensu. On jest miły, popularny i słodki, a ja jestem nikim. W ogóle mnie nie zauważa. W sumie to kto mnie kiedykolwiek zauważył?
- Louis... proszę cię, przestań. Może po prostu powinieneś sprawić, że cię zauważy?
- Daj mi spokój Liam. To i tak nie ma sensu. Chciałem go zaprosić na Bal maturalny, ale kuźwa pewnie mnie wyśmieje. To zły pomysł. - Liam spojrzał na niego smutnym wzrokiem. W pokoju rozległ się dźwięk dzwonka. Payne sięgnął po telefon.
- Słucham? Eheee... Taaa... Nooo... Już idę. Zaraz będę. No mówię. No pa. Do zobaczenia. - rozłączył się i sięgnął po kurtkę. - Przepraszam cię stary, ale muszę lecieć. Mama potrzebuje pomocy.
- Nie no spoko. To na razie. - pomachał w kierunku przyjaciela.
Nim się każdy z nich obejrzał to nastał ranek, a co za tym idzie także wycieczka do Cambridge. Nie miał na nią ochoty, ale oczywiście mama się na nią uparła. Głównym powodem było, że pozna cudownych ludzi. Szkoda, że nie zauważała, że ci wszyscy co go otaczali wcale nie byli takimi ideałami jak sugerowała rodzicielka Tomlinsona.
W autokarze zajął miejsce obok swojego przyjaciela. Nawet nie zauważył kto konkretnie za nim siedział. Był zbyt załamany wycieczką. No kto by nie był? Jednak musiał w końcu wszystko dostrzec, gdy usłyszał swoje nazwisko.
- Tomlinson! - ktoś krzyknął. Zauważył przyjaciela Harry'ego. Zayn miał przyklejony na twarzy duży uśmiech. - Harry chciał... - zaczął mówić, ale Styles zatkał mu dłonią usta.
- Przepraszam cię za niego, Lou. Ten idiota coś gada po pijaku. - uśmiechnął się w stronę Tomlinsona, a jego kolana stały się jak z waty. Louis kiwnął głową na znak, że nic się nie stało. Odwrócił się z powrotem na swoim siedzeniu, a na jego twarzy wymalowany był istny szok.
- Popierdoliło cię do końca? - zaczął Harry. Nie rozumiał, jak Zayn mógł mu coś takiego zrobić. Czuł gorąc na policzkach.
- Ktoś się tu rumieni! - zapiszczał Malik. Harry wywrócił oczami.
- Zważaj na słowa, bo cię kuźwa za jaja powieszę na drzewie i mnie popamiętasz. Jak w ogóle mogłeś? Tyle razy się zarzekałeś, że nic nie powiesz, a ty kuźwa zaczynasz z nim rozmowę i to jeszcze o mnie.
- Harry, przepraszam. - powiedział skruszonym głosem Mulat. Wkurzały go takie akcje. Zwierza się swojemu przyjacielowi, a on robi mu coś takiego. Był oburzony zachowaniem Malika. Zaufał mu, a on go tak dręczy.
- Spierdalaj Zayn. Coś ci powiedziałem, a ty to przy najbliższej okazji chciałeś wypaplać. - burknął Harry i odwrócił się w stronę okna. Udawał, że podziwia krajobrazy. Mulat zrozumiał aluzje i już nie naciskał. Postanowił przeprosić go później. Jego przyjaciel musi ochłonąć.
Podróż pomimo wielu komplikacji minęła szybko. Harry szybko wybaczył przyjacielowi, który obiecał trzymać buzię na kłódkę. Uwierzył mu. Po raz kolejny. Miał nadzieję, że go nie zawiedzie. Jednak czasami człowiek wybiera to gorsze rozwiązanie.
Przez całą wycieczkę rozprawiał nad „za” i „przeciw”. Nie mógł się zdecydować. Oczywiście najważniejszym punktem na jego liście „Czy warto zaprosić Louisa Tomlinsona na Bal Maturzystów?” było to, że mu się podobał. Nie chciał załatwiać tego przez Internet, czy telefon. To było wręcz niekulturalne. Nie był takim człowiekiem. Może inni go tak postrzegali, ale on był  pewny tego, że drugiej osobie należy się przede wszystkim szacunek. Najgorszym i największym minusem tego wszystkiego było to, że nikt oprócz Zayna nie miał pojęcia, że był biseksualny, a samo zaproszenie jego obiektu westchnień wszystko by ujawniło. Podziwiał Louisa za jego odwagę w przyznaniu się do swojej orientacji. Zrobił to kilkanaście miesięcy temu. Nie wszyscy przyjęli to z entuzjazmem, jednak Tomlinson nie przejął się tym zbytnio. Był cichą i z wyglądu bardzo kruchą osobą, ale wewnętrznie był bardzo silnym człowiekiem.
Zapukał delikatnie w dębowe drzwi. Przeskakiwał z nogi na nogę. Miał ochotę w tym momencie uciec, albo gdzieś się ukryć, ale zanim wykonał jakikolwiek ruch zapora między nim, a pokojem swojego wybranka ustąpiła.
- H-hej. - wyjąkał Liam, który dzielił pokój z obiektem jego cichych westchnień. - C-co ty tu r-robisz?
- Emm... - Harry podrapał się po karku i uśmiechnął się ukazując tym samym swoje cudowne dołeczki. - Jest Louis?
- Louis? - dopytywał się Liam. Nie mógł uwierzyć, że w progu jego pokoju stoi TEN Harry.
- Ktoś mnie wołał? - podbiegł do współlokatora rozweselony Louis. Mina jego szybko zrzedła, gdy spostrzegł kto jest ich gościem.
- Cześć. - powiedział do niego Harry i posłał swój firmowy uśmiech, który zdobywał serca każdego. Tym razem także podziałał na Louisa.
- Cz-cześć. - wyjąkał Tomlinson, tak jak uprzednio jego przyjaciel. Szybko się otrząsnął, gdy spostrzegł, że przygląda się zdobywcy jego serca. Odchrząknął. - Co cię tu sprowadza? - zapytał na wymiar bardzo poważnym tonem. W rzeczywistości jego ciało było bardzo sparaliżowane. Wcześniej jakby sobie pomyślał, że właśnie taka sytuacja zaistnieje to musiałby zmieniać spodnie. Popuściłby już kilka razy z tak wielkiego podekscytowania.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. - odrzekł bez ogródek Styles.
- Nie ma sprawy. - wyrzucił z siebie Tommo i odwrócił się do kędzierzawego w celu ubrania swoich butów i kurtki. Popatrzył się znacząco na przyjaciela, na co ten mu kiwnął. - Wrócę za niedługo. - skierował owe słowa do swojego współlokatora. - Chodźmy. - rzekł do Loczka. Obaj szybko skierowali się do pobliskiego lasu. Nie odzywali się. Każdy nie wiedział jak ma zacząć. Po pewnym czasie Louis delikatnie odchrząknął. - To o czymś chciałeś ze mną porozmawiać?
- Eee... no nie wiem. - powiedział szybko Harold.
- Wyciągnąłeś mnie tak późno na spacer w jakimś celu, czy to był tylko kaprys?
- Emm... Eee... no nie wiem. - powiedział ponownie Harry. Nigdy się tak nie denerwował. Czemu musiało mu się coś takiego włączyć przy Louisie? Wywrócił oczami. Był podirytowany.
- Harry sprecyzuj. Nie powiem, ale za bardzo cię nie ogarniam.
- Chciałem z tobą pogadać.
- Nie powiem, ale akurat to zauważyłem dużo wcześniej. O czym chciałeś ze mną porozmawiać Harry? - Nawet nie wiedział, dlaczego owładnęła go, aż taka odwaga. Podobało mu się to. Na wymówione przez Louisa imię, Harry'ego przeszedł dreszcz. W jego ustach brzmiało to bardzo seksowanie. Jego policzki nabrały kolorów, gdy wyobraził sobie Tomlinsona pod sobą, jęczącego właśnie jego imię. To były tylko jego fantazje, ale dzięki nim jego życie stawało się ciekawsze. Nabierało ciekawych barw i kolorów. - Chyba nie chce wiedzieć o czym myślisz. - odrzekł po chwili Louis.
- Co? Czemu? - otrząsnął się Harry.
- Masz chyba pewien problem. - pokierował jego wzrok na krocze.
- Upss... - powiedział Styles i zaczerwienił się jeszcze bardziej. - No to rzeczywiście mam problem. - potwierdził jego słowa.
- Jak chcesz to mogę ci pomóc. - zaproponował zanim pomyślał Louis. Oboje chłopcy zaczerwienili się jeszcze bardziej. - Emm... przepraszam.
- Nie nic się nie stało. Byłbym nawet zaszczycony, ale w sumie nie po to cie tu przyciągnąłem. - Oczy Louisa przybrały postać wielkich spodków. Chciałby, aby sprawił mu przyjemność? Uśmiechnął się pod nosem. - Tak się zastanawiałem, czy... emm... Masz z kim pójść na Bal? Jak nie masz, a idziesz to wiesz... ja też nie mam i byłbym szczęśliwy jakbyś ze mną poszedł, ale zrozumiem jak jednak się nie zgodzisz. Uszanuję to. Napra... - jego potok słów został zgłuszony przez złączenie warg przez Tomlinsona. Chłopak szybko oderwał się od ust kędzierzawego. Uśmiechnął się krzepiąco do Loczka.
- Z chęcią z tobą pójdę, ale może już wrócimy, bo się zrobiło dosyć ciemno.
- Taa... j-jasne. - Harry nadal nie mógł uwierzyć, że doszło do czegoś między nim, a tym cichutkim chłopcem. Oboje odwrócili się w stronę z której przyszli.
- Harry... - powiedział po dziesięciu minutach spaceru Louis. - Gdzie teraz?
- Nie mam pojęcia. Chyba się zgubiliśmy.
- Co?! Nie! Musimy wrócić! - zaczął histeryzować Lou.
- Ej! Uspokój się. Prześpimy się tutaj. - wskazał na miejsce pod wielkim drzewem. - Jutro znajdziemy drogę. Będzie jasno.
- Ty nic nie rozumiesz. - zaczął coraz bardziej panikować Tomlinson.
- No to mi wytłumacz. - jęknął w duchu poirytowany Harry.
- Muszę do cholery jasnej wrócić, bo Liam pomyśli, że się z tobą puściłem i do końca życia mi tego nie zapomni.
- Tu cie boli. Puścić? Nie wiedziałem, że tak nisko mnie oceniasz.
- Harry nie łap mnie za słowa. Ten wypad to najgorszy pomysł na jaki mogłem się zdecydować. - Loczek w tym czasie siadł pod wielkim, starym drzewem i z wyczekiwaniem patrzył i czekał na Louisa. Chłopak jęknął i zajął miejsce obok kolegi. - Przepraszam. Zawsze zachowuje się i tak gadam w sytuacjach kryzysowych. - spuścił głowę.
- Rozumiem, ale wybacz teraz muszę się tym zająć. - wskazał na swoje przyrodzenie.
- O czym ty myślałeś, że aż tak wpadłeś?
- O tobie. - powiedział bez ogródek Hazza i wstał z ziemi.
- Poczekaj. - powtórzył jego ruchy Tomlinson, a następnie znalazł się przy Loczku. Pokierował swoją dłoń na jego krocze.
- Lou...
- Ja to spowodowałem, więc muszę to naprawić.
Po kilku minutach było już pozamiatane. Obojga po chwili zmorzył szybko sen i usnęli w swoich ramionach.

***

Po owym incydencie minęło kilka miesięcy. Z samego rana w głuchej ciszy dotarli do swoich pokoi. Nie odzywali się do siebie. Louis obwiniał za wszystko tylko swoją osobę. Po raz kolejny się zbłaźnił i wybrał najgorszą drogę z możliwych. Nie żałował tego co się wydarzyło pomiędzy nim, a Harry'm, ale czuł się winny, że to właśnie przez jego głupie czyny i słowa coś się popsuło.
Stał właśnie w progu domu sławnego w całej szkole Styles'a. Ubrany w garnitur. Gotowy pójść z nim na Bal studniówkowy i dobrze się bawić. Wyrzucił z głowy te samotne miesiące przez które coraz bardziej zakochiwał się w Loczku. To była czysta, niezobowiązująca transakcja. Zwykła impreza, na której zjawią się przypadkowo razem. 
Po chwili w drzwiach stanął Harry, a towarzyszyła mu śliczna blondynka ubrana w zmysłową kreację.
- Cześć. - powiedział jak, gdyby nic Styles. - Co ty tu robisz?
- Cześć... eee... myślałem, że my... - zająknął się.
- Serio? Myślałem, że wiesz, że żartuję. Nieźle. - zaśmiał się. W jego oczach pojawiły się słone kropelki.
Nie był w stanie nic powiedzieć. Bał się, że jak tylko spróbuję to się całkowicie rozbeczy. Odwrócił się i podążył do domu. Chciał zostać sam. Na zawsze. On i jego pokój. Jego cztery kąty. Gdy dom Harry'ego zniknął za zakrętem, nie kontrolował już spływających - po jego zaróżowionych od wstydu policzkach - łez. Szybko dostał się do pokoju. Rzucił się na łóżko. Nie obchodziło go, że wygniecie garnitur. Najważniejsze dla niego było to, że miłość jego życia właśnie złamała mu jego kruche serduszko.
Zatopił się w pościeli i we własnych łzach. Kolejna zła decyzja. Po co mu zaufał? Czemu to zawsze on musi cierpieć przez swoje bezsensowne wybory? Zaszlochał po raz kolejny. Teraz, w tym właśnie momencie było już dla niego wszystko obojętne. Był szczęśliwy, że właśnie za kilka tygodni będą ferie, a on wyjedzie za granicę i nie spotka przez ten czas Harry'ego. To było bardzo dobre rozwiązanie.
Jednak zanim zaczął obmyślać swój iście szatański plan w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Początkowo chciał to zignorować, ale później stwierdził, że jego mama mogła zapomnieć kluczy.
Szybko się ogarnął i poszedł otworzyć. Jakie było jego zdziwienie, gdy po przekręceniu zamka i pociągnięciu za klamkę w progu ujrzał mignięcie kręconej czupryny. Po kilku sekundach poczuł na swoich ustach wargi tak dobrze mu znanego właściciela. Szybko odwzajemnił pocałunek, ale zaraz przyszedł zdrowy rozsądek. Odepchnął od siebie kolegę.
- Co ty tu robisz do jasnej cholery?! - zapytał się lekko oburzony. Tego było za wiele. Rani jego uczucia, przychodzi, wprasza się do jego domu i natomiast całuję, ale... kurczę... jak całuje! Oblizał nieświadomie swoje usta.
- Chciałem cię przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak palant, ale musiałem grać przed Gemmą. Nie chciałem, aby dowiedziała się w taki sposób.
- Gemma? Kto do cholery jest?! Ja się kurwa pytam! - zaczął krzyczeć.
- Moja siostra. - odpowiedział spokojnie Harry.
- Oo... - powiedział zdezorientowany Lou.
- Tak... - Loczek zaczął się powoli przybliżać do Tommo. - Czy mi się zdaje, czy byłeś zazdrosny? - uśmiechnął się szeroko Hazza ukazując swoje cudowne dołeczki.
- Możliwe. - wymruczał Lou.
- To chyba muszę cię jakoś przekonać, że nie masz o co, bo jestem w całości twój?
- Chyba masz rację. Musisz mnie jakoś przekonać. Jestem bardzo nieufny. - Louis flirtował tak samo jak Harry, który z każdym krokiem w jego kierunku uśmiechał się jeszcze bardziej. Tommo zaczął się martwić, że za chwile dostanie paraliżu twarzy.
Styles nie czekał na jakiekolwiek pozwolenie, tylko bez zbędnych ogródek wbił się w usta Louisa. Oboje zaczęli kierować się po schodach do pokoju chłopaka, gdzie mieli zamiar skonsumować swój związek i zatopić się w falach rozkoszy, przyjemności i ekstazy.
Louis jednego był pewien. Te wszystkie złe wybory sprawiły, że z biegiem czasu stał się naprawdę szczęśliwy. Miał wspaniałych przyjaciół i chłopaka.
W wakacje wraz z Harry'm, Zaynem i Liamem wyjechali do Dublinu, gdzie poznali pewnego niebieskookiego Irlandczyka. Niall pokazał im prawdziwe życie. Razem zaczęli tworzyć prawdziwą rodzinę. Każdy z nich podejmował te lepsze i gorsze decyzje, ale za każdym razem doprowadzały one do szczęścia całej paczki. Byli w tym wypadku Piątką Muszkieterów, która razem zmierzała w Jednym Kierunku. 


__________________________________________


 Wiele opowiadań, kilka różnych historii. Pięć osób. One Direction. Jak potoczy się ich los? Czy opowiadania będą odzwierciedleniem rzeczywistości? A może zespół tak naprawdę nigdy nie istniał? Homo- i heteroseksualizm. Tolerancja. Ból. Cierpienie. Miłość. Sława. Nienawiść. To wszystko połączy na pewno dwójkę ludzi. Może kogoś jeszcze? Czy każda z tych historii zakończy się Happy Endem?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz