„(...) ludzie mają
wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.”
J. K. Rowling – Harry Potter i Kamień Filozoficzny
IT'S
TOO LATE
Jesteśmy
tylko ludźmi. Każdy z nas popełnia błędy, czasami nawet te same. Ile razy
słyszeliście tekst: „Uczy się na błędach”? Jednak, żeby się czegoś nauczyć,
musimy na początku cierpieć. Taka jest kolej rzeczy. Nikt nie może tego
zmienić.
Życie nie
jest sprawiedliwe. Dlaczego jeden
człowiek może mieć wszystko, a natomiast drugi nie ma nawet kilku groszy na coś
do jedzenia? Nasze życie to pasmo niepowodzeń, ale gdy poszukamy trochę głębiej
możemy dostrzec chwile, które sprawiły,
że na naszej twarzy pojawił się uśmiech.
,,(...)
ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.”
Nie ma złych ludzi, są tylko tacy, którzy zbłądzili. Zastanówcie się.
Zamknijcie na chwilę oczy i poszukajcie, znajdźcie wydarzenie, rzecz, osobę,
która sprawiła, że choć na kilka sekund poczuliście się szczęśliwie. Macie?
Właśnie teraz zapewne na waszych twarzach gości ponownie ten sam uśmiech co
kiedyś. Gdy w przyszłości będziecie smutni i nie będziecie wiedzieć co zrobić
przypomnijcie sobie właśnie ten konkretny moment. Nie każdy z nas ma pojęcie
ile takie chwile znaczą. Musimy je tylko spróbować odszukać.
Louis
Tomlinson był właśnie takim człowiekiem. Był niewyróżniającym się nastolatkiem.
Nie umiał dostrzec w swoim życiu choć iskierki szczęścia, mimo tego, że
otaczało go ono z każdej strony. Swoje wolne chwile spędzał nad książkami. Nie
dlatego, że musiał, on po prostu chciał. Nie lubił się wyróżniać. Chciał
pozostać do końca liceum jednym spośród ponad tysiąca uczniów w szkole. Nie był
kujonem. Przynajmniej się za takiego nie uważał. Lubił się bawić, ale
oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.
Jego każdy
dzień wyglądał zawsze tak samo. Budził się, jadł, szedł do szkoły, przychodził
do domu, jadł, czytał i szedł spać. Zwykła monotonia. Jednak już jutro miało
się wszystko zmienić.
- Spakowałeś
się już? - zapytał go jego najlepszy i jedyny przyjaciel Liam.
- Już tydzień
temu. - odpowiedział, na co gość wywrócił oczami. To było coś normalnego u
Louisa. Nic nie zostawiał na ostatnią chwilę. Chciał mieć wszystko dopracowane.
Nie chciał się później zastanawiać, że czegoś nie wziął, zapomniał. To było
niezdrowe. Uśmiechnął się do Payne'a. - Po co pytasz, jak wiesz, że wszystko
robię z wielkim wyprzedzeniem?
- Racja. - burknął szatyn. - Może kogoś
wyrwiesz na wycieczce? - zasugerował Liam i szeroko się uśmiechnął.
- Nie
zaczynaj znowu. - jęknął Lou i powrócił wzrokiem do czytania lektury.
- Dlaczego
nie chcesz o tym pogadać? - zapytał. - Rozmowa dobrze ci zrobi. Nie musisz się
mnie wstydzić. Wiesz, że nikomu nic nie powiem. Martwię się o ciebie. - Louis
ponownie spojrzał na przyjaciela, westchnął i zamknął książkę.
- Dobrze.
Skoro chcesz wiedzieć to hmm... - zastanowił się co konkretnie ma mu
powiedzieć.
- Słuchaj,
Lou. Wiem, że wolisz chłopców. Zauważyłem dużo wcześniej niż mi powiedziałeś,
ale po prostu nie rozumiem dlaczego nikogo sobie nie znajdziesz. Nie oceniam
cię. Kocham cię takiego jaki jesteś. Całego. Bez wyjątków. Nie liczy się dla
mnie twoja orientacja seksualna, ale co masz tutaj. - dźgnął go palcem w klatkę
piersiową. Louis spuścił głowę.
- Tak wiem.
Tylko, że to... nie jest takie łatwe. Nie chce z nikim być, bo tak jakby... od
kilku tygodni, no może miesięcy, albo od samego początku liceum podoba mi się
pewna osoba. - oczy Liama prawie wypadły mu z oczodołów.
- K-kto? -
wyjąkał Payne.
- Nie znasz.
- powiedział szybko Lou.
- Gadaj. -
chłopak westchnął.
- Harry. -
wyszeptał prawie słyszalnie.
- Kto?
- Harry. -
powiedział trochę głośniej Tomlinson.
- Że kuźwa
kto?!
- Kurwa!
Harry! - oczy Liama szeroko się otwarły.
- O w pizdu.
- wyszeptał.
- Taaa...
wiem. - powiedział Lou i położył się na łóżku.
- Dlaczego mi
nie powiedziałeś?
- Nie miało
to sensu. On jest miły, popularny i słodki, a ja jestem nikim. W ogóle mnie nie
zauważa. W sumie to kto mnie kiedykolwiek zauważył?
- Louis...
proszę cię, przestań. Może po prostu powinieneś sprawić, że cię zauważy?
- Daj mi
spokój Liam. To i tak nie ma sensu. Chciałem go zaprosić na Bal maturalny, ale
kuźwa pewnie mnie wyśmieje. To zły pomysł. - Liam spojrzał na niego smutnym
wzrokiem. W pokoju rozległ się dźwięk dzwonka. Payne sięgnął po telefon.
- Słucham?
Eheee... Taaa... Nooo... Już idę. Zaraz będę. No mówię. No pa. Do zobaczenia. -
rozłączył się i sięgnął po kurtkę. - Przepraszam cię stary, ale muszę lecieć.
Mama potrzebuje pomocy.
- Nie no
spoko. To na razie. - pomachał w kierunku przyjaciela.
Nim się każdy
z nich obejrzał to nastał ranek, a co za tym idzie także wycieczka do
Cambridge. Nie miał na nią ochoty, ale oczywiście mama się na nią uparła. Głównym
powodem było, że pozna cudownych ludzi. Szkoda, że nie zauważała, że ci wszyscy
co go otaczali wcale nie byli takimi ideałami jak sugerowała rodzicielka
Tomlinsona.
W autokarze
zajął miejsce obok swojego przyjaciela. Nawet nie zauważył kto konkretnie za
nim siedział. Był zbyt załamany wycieczką. No kto by nie był? Jednak musiał w
końcu wszystko dostrzec, gdy usłyszał swoje nazwisko.
- Tomlinson!
- ktoś krzyknął. Zauważył przyjaciela Harry'ego. Zayn miał przyklejony na
twarzy duży uśmiech. - Harry chciał... - zaczął mówić, ale Styles zatkał mu
dłonią usta.
- Przepraszam
cię za niego, Lou. Ten idiota coś gada po pijaku. - uśmiechnął się w stronę
Tomlinsona, a jego kolana stały się jak z waty. Louis kiwnął głową na znak, że
nic się nie stało. Odwrócił się z powrotem na swoim siedzeniu, a na jego twarzy
wymalowany był istny szok.
-
Popierdoliło cię do końca? - zaczął Harry. Nie rozumiał, jak Zayn mógł mu coś
takiego zrobić. Czuł gorąc na policzkach.
- Ktoś się tu
rumieni! - zapiszczał Malik. Harry wywrócił oczami.
- Zważaj na
słowa, bo cię kuźwa za jaja powieszę na drzewie i mnie popamiętasz. Jak w ogóle
mogłeś? Tyle razy się zarzekałeś, że nic nie powiesz, a ty kuźwa zaczynasz z
nim rozmowę i to jeszcze o mnie.
- Harry,
przepraszam. - powiedział skruszonym głosem Mulat. Wkurzały go takie akcje.
Zwierza się swojemu przyjacielowi, a on robi mu coś takiego. Był oburzony
zachowaniem Malika. Zaufał mu, a on go tak dręczy.
- Spierdalaj
Zayn. Coś ci powiedziałem, a ty to przy najbliższej okazji chciałeś wypaplać. -
burknął Harry i odwrócił się w stronę okna. Udawał, że podziwia krajobrazy.
Mulat zrozumiał aluzje i już nie naciskał. Postanowił przeprosić go później.
Jego przyjaciel musi ochłonąć.
Podróż pomimo
wielu komplikacji minęła szybko. Harry szybko wybaczył przyjacielowi, który
obiecał trzymać buzię na kłódkę. Uwierzył mu. Po raz kolejny. Miał nadzieję, że
go nie zawiedzie. Jednak czasami człowiek wybiera to gorsze rozwiązanie.
Przez całą
wycieczkę rozprawiał nad „za” i „przeciw”. Nie mógł się zdecydować. Oczywiście
najważniejszym punktem na jego liście „Czy warto zaprosić Louisa Tomlinsona na
Bal Maturzystów?” było to, że mu się podobał. Nie chciał załatwiać tego przez
Internet, czy telefon. To było wręcz niekulturalne. Nie był takim człowiekiem.
Może inni go tak postrzegali, ale on był
pewny tego, że drugiej osobie należy się przede wszystkim szacunek.
Najgorszym i największym minusem tego wszystkiego było to, że nikt oprócz Zayna
nie miał pojęcia, że był biseksualny, a samo zaproszenie jego obiektu westchnień
wszystko by ujawniło. Podziwiał Louisa za jego odwagę w przyznaniu się do
swojej orientacji. Zrobił to kilkanaście miesięcy temu. Nie wszyscy przyjęli to
z entuzjazmem, jednak Tomlinson nie przejął się tym zbytnio. Był cichą i z
wyglądu bardzo kruchą osobą, ale wewnętrznie był bardzo silnym człowiekiem.
Zapukał
delikatnie w dębowe drzwi. Przeskakiwał z nogi na nogę. Miał ochotę w tym
momencie uciec, albo gdzieś się ukryć, ale zanim wykonał jakikolwiek ruch
zapora między nim, a pokojem swojego wybranka ustąpiła.
- H-hej. -
wyjąkał Liam, który dzielił pokój z obiektem jego cichych westchnień. - C-co ty
tu r-robisz?
- Emm... -
Harry podrapał się po karku i uśmiechnął się ukazując tym samym swoje cudowne
dołeczki. - Jest Louis?
- Louis? -
dopytywał się Liam. Nie mógł uwierzyć, że w progu jego pokoju stoi TEN Harry.
- Ktoś mnie
wołał? - podbiegł do współlokatora rozweselony Louis. Mina jego szybko zrzedła,
gdy spostrzegł kto jest ich gościem.
- Cześć. -
powiedział do niego Harry i posłał swój firmowy uśmiech, który zdobywał serca
każdego. Tym razem także podziałał na Louisa.
- Cz-cześć. -
wyjąkał Tomlinson, tak jak uprzednio jego przyjaciel. Szybko się otrząsnął, gdy
spostrzegł, że przygląda się zdobywcy jego serca. Odchrząknął. - Co cię tu
sprowadza? - zapytał na wymiar bardzo poważnym tonem. W rzeczywistości jego
ciało było bardzo sparaliżowane. Wcześniej jakby sobie pomyślał, że właśnie
taka sytuacja zaistnieje to musiałby zmieniać spodnie. Popuściłby już kilka
razy z tak wielkiego podekscytowania.
- Chciałbym z
tobą porozmawiać. - odrzekł bez ogródek Styles.
- Nie ma
sprawy. - wyrzucił z siebie Tommo i odwrócił się do kędzierzawego w celu
ubrania swoich butów i kurtki. Popatrzył się znacząco na przyjaciela, na co ten
mu kiwnął. - Wrócę za niedługo. - skierował owe słowa do swojego współlokatora.
- Chodźmy. - rzekł do Loczka. Obaj szybko skierowali się do pobliskiego lasu.
Nie odzywali się. Każdy nie wiedział jak ma zacząć. Po pewnym czasie Louis
delikatnie odchrząknął. - To o czymś chciałeś ze mną porozmawiać?
- Eee... no
nie wiem. - powiedział szybko Harold.
- Wyciągnąłeś
mnie tak późno na spacer w jakimś celu, czy to był tylko kaprys?
- Emm...
Eee... no nie wiem. - powiedział ponownie Harry. Nigdy się tak nie denerwował.
Czemu musiało mu się coś takiego włączyć przy Louisie? Wywrócił oczami. Był
podirytowany.
- Harry
sprecyzuj. Nie powiem, ale za bardzo cię nie ogarniam.
- Chciałem z
tobą pogadać.
- Nie powiem,
ale akurat to zauważyłem dużo wcześniej. O czym chciałeś ze mną porozmawiać
Harry? - Nawet nie wiedział, dlaczego owładnęła go, aż taka odwaga. Podobało mu
się to. Na wymówione przez Louisa imię, Harry'ego przeszedł dreszcz. W jego
ustach brzmiało to bardzo seksowanie. Jego policzki nabrały kolorów, gdy
wyobraził sobie Tomlinsona pod sobą, jęczącego właśnie jego imię. To były tylko
jego fantazje, ale dzięki nim jego życie stawało się ciekawsze. Nabierało
ciekawych barw i kolorów. - Chyba nie chce wiedzieć o czym myślisz. - odrzekł
po chwili Louis.
- Co? Czemu?
- otrząsnął się Harry.
- Masz chyba
pewien problem. - pokierował jego wzrok na krocze.
- Upss... -
powiedział Styles i zaczerwienił się jeszcze bardziej. - No to rzeczywiście mam
problem. - potwierdził jego słowa.
- Jak chcesz
to mogę ci pomóc. - zaproponował zanim pomyślał Louis. Oboje chłopcy zaczerwienili
się jeszcze bardziej. - Emm... przepraszam.
- Nie nic się
nie stało. Byłbym nawet zaszczycony, ale w sumie nie po to cie tu
przyciągnąłem. - Oczy Louisa przybrały postać wielkich spodków. Chciałby, aby
sprawił mu przyjemność? Uśmiechnął się pod nosem. - Tak się zastanawiałem,
czy... emm... Masz z kim pójść na Bal? Jak nie masz, a idziesz to wiesz... ja
też nie mam i byłbym szczęśliwy jakbyś ze mną poszedł, ale zrozumiem jak jednak
się nie zgodzisz. Uszanuję to. Napra... - jego potok słów został zgłuszony
przez złączenie warg przez Tomlinsona. Chłopak szybko oderwał się od ust
kędzierzawego. Uśmiechnął się krzepiąco do Loczka.
- Z chęcią z
tobą pójdę, ale może już wrócimy, bo się zrobiło dosyć ciemno.
- Taa...
j-jasne. - Harry nadal nie mógł uwierzyć, że doszło do czegoś między nim, a tym
cichutkim chłopcem. Oboje odwrócili się w stronę z której przyszli.
- Harry... -
powiedział po dziesięciu minutach spaceru Louis. - Gdzie teraz?
- Nie mam
pojęcia. Chyba się zgubiliśmy.
- Co?! Nie!
Musimy wrócić! - zaczął histeryzować Lou.
- Ej! Uspokój
się. Prześpimy się tutaj. - wskazał na miejsce pod wielkim drzewem. - Jutro
znajdziemy drogę. Będzie jasno.
- Ty nic nie
rozumiesz. - zaczął coraz bardziej panikować Tomlinson.
- No to mi
wytłumacz. - jęknął w duchu poirytowany Harry.
- Muszę do
cholery jasnej wrócić, bo Liam pomyśli, że się z tobą puściłem i do końca życia
mi tego nie zapomni.
- Tu cie
boli. Puścić? Nie wiedziałem, że tak nisko mnie oceniasz.
- Harry nie
łap mnie za słowa. Ten wypad to najgorszy pomysł na jaki mogłem się zdecydować.
- Loczek w tym czasie siadł pod wielkim, starym drzewem i z wyczekiwaniem
patrzył i czekał na Louisa. Chłopak jęknął i zajął miejsce obok kolegi. -
Przepraszam. Zawsze zachowuje się i tak gadam w sytuacjach kryzysowych. - spuścił
głowę.
- Rozumiem,
ale wybacz teraz muszę się tym zająć. - wskazał na swoje przyrodzenie.
- O czym ty
myślałeś, że aż tak wpadłeś?
- O tobie. -
powiedział bez ogródek Hazza i wstał z ziemi.
- Poczekaj. -
powtórzył jego ruchy Tomlinson, a następnie znalazł się przy Loczku. Pokierował
swoją dłoń na jego krocze.
- Lou...
- Ja to
spowodowałem, więc muszę to naprawić.
Po kilku
minutach było już pozamiatane. Obojga po chwili zmorzył szybko sen i usnęli w
swoich ramionach.
***
Po owym
incydencie minęło kilka miesięcy. Z samego rana w głuchej ciszy dotarli do
swoich pokoi. Nie odzywali się do siebie. Louis obwiniał za wszystko tylko
swoją osobę. Po raz kolejny się zbłaźnił i wybrał najgorszą drogę z możliwych.
Nie żałował tego co się wydarzyło pomiędzy nim, a Harry'm, ale czuł się winny,
że to właśnie przez jego głupie czyny i słowa coś się popsuło.
Stał właśnie
w progu domu sławnego w całej szkole Styles'a. Ubrany w garnitur. Gotowy pójść
z nim na Bal studniówkowy i dobrze się bawić. Wyrzucił z głowy te samotne
miesiące przez które coraz bardziej zakochiwał się w Loczku. To była czysta,
niezobowiązująca transakcja. Zwykła impreza, na której zjawią się przypadkowo
razem.
Po chwili w
drzwiach stanął Harry, a towarzyszyła mu śliczna blondynka ubrana w zmysłową
kreację.
- Cześć. -
powiedział jak, gdyby nic Styles. - Co ty tu robisz?
- Cześć...
eee... myślałem, że my... - zająknął się.
- Serio?
Myślałem, że wiesz, że żartuję. Nieźle. - zaśmiał się. W jego oczach pojawiły
się słone kropelki.
Nie był w
stanie nic powiedzieć. Bał się, że jak tylko spróbuję to się całkowicie
rozbeczy. Odwrócił się i podążył do domu. Chciał zostać sam. Na zawsze. On i
jego pokój. Jego cztery kąty. Gdy dom Harry'ego zniknął za zakrętem, nie
kontrolował już spływających - po jego zaróżowionych od wstydu policzkach -
łez. Szybko dostał się do pokoju. Rzucił się na łóżko. Nie obchodziło go, że
wygniecie garnitur. Najważniejsze dla niego było to, że miłość jego życia
właśnie złamała mu jego kruche serduszko.
Zatopił się w
pościeli i we własnych łzach. Kolejna zła decyzja. Po co mu zaufał? Czemu to
zawsze on musi cierpieć przez swoje bezsensowne wybory? Zaszlochał po raz
kolejny. Teraz, w tym właśnie momencie było już dla niego wszystko obojętne.
Był szczęśliwy, że właśnie za kilka tygodni będą ferie, a on wyjedzie za
granicę i nie spotka przez ten czas Harry'ego. To było bardzo dobre
rozwiązanie.
Jednak zanim
zaczął obmyślać swój iście szatański plan w całym domu rozległ się dźwięk
dzwonka do drzwi. Początkowo chciał to zignorować, ale później stwierdził, że
jego mama mogła zapomnieć kluczy.
Szybko się
ogarnął i poszedł otworzyć. Jakie było jego zdziwienie, gdy po przekręceniu
zamka i pociągnięciu za klamkę w progu ujrzał mignięcie kręconej czupryny. Po
kilku sekundach poczuł na swoich ustach wargi tak dobrze mu znanego
właściciela. Szybko odwzajemnił pocałunek, ale zaraz przyszedł zdrowy rozsądek.
Odepchnął od siebie kolegę.
- Co ty tu
robisz do jasnej cholery?! - zapytał się lekko oburzony. Tego było za wiele.
Rani jego uczucia, przychodzi, wprasza się do jego domu i natomiast całuję,
ale... kurczę... jak całuje! Oblizał nieświadomie swoje usta.
- Chciałem
cię przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak palant, ale musiałem grać przed
Gemmą. Nie chciałem, aby dowiedziała się w taki sposób.
- Gemma? Kto
do cholery jest?! Ja się kurwa pytam! - zaczął krzyczeć.
- Moja
siostra. - odpowiedział spokojnie Harry.
- Oo... -
powiedział zdezorientowany Lou.
- Tak... -
Loczek zaczął się powoli przybliżać do Tommo. - Czy mi się zdaje, czy byłeś
zazdrosny? - uśmiechnął się szeroko Hazza ukazując swoje cudowne dołeczki.
- Możliwe. -
wymruczał Lou.
- To chyba
muszę cię jakoś przekonać, że nie masz o co, bo jestem w całości twój?
- Chyba masz
rację. Musisz mnie jakoś przekonać. Jestem bardzo nieufny. - Louis flirtował
tak samo jak Harry, który z każdym krokiem w jego kierunku uśmiechał się
jeszcze bardziej. Tommo zaczął się martwić, że za chwile dostanie paraliżu
twarzy.
Styles nie
czekał na jakiekolwiek pozwolenie, tylko bez zbędnych ogródek wbił się w usta
Louisa. Oboje zaczęli kierować się po schodach do pokoju chłopaka, gdzie mieli
zamiar skonsumować swój związek i zatopić się w falach rozkoszy, przyjemności i
ekstazy.
Louis jednego
był pewien. Te wszystkie złe wybory sprawiły, że z biegiem czasu stał się naprawdę
szczęśliwy. Miał wspaniałych przyjaciół i chłopaka.
W wakacje
wraz z Harry'm, Zaynem i Liamem wyjechali do Dublinu, gdzie poznali pewnego
niebieskookiego Irlandczyka. Niall pokazał im prawdziwe życie. Razem zaczęli
tworzyć prawdziwą rodzinę. Każdy z nich podejmował te lepsze i gorsze decyzje,
ale za każdym razem doprowadzały one do szczęścia całej paczki. Byli w tym
wypadku Piątką Muszkieterów, która razem zmierzała w Jednym Kierunku.
__________________________________________
Wiele opowiadań, kilka różnych historii. Pięć osób. One Direction. Jak
potoczy się ich los? Czy opowiadania będą odzwierciedleniem
rzeczywistości? A może zespół tak naprawdę nigdy nie istniał? Homo- i
heteroseksualizm. Tolerancja. Ból. Cierpienie. Miłość. Sława. Nienawiść.
To wszystko połączy na pewno dwójkę ludzi. Może kogoś jeszcze? Czy
każda z tych historii zakończy się Happy Endem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz