„(...)
ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.”
J. K. Rowling – Harry Potter i Kamień Filozoficzny
J. K. Rowling – Harry Potter i Kamień Filozoficzny
Czuje jak komórka w jej lewej
dłoni chorobliwie wibruje. Kto może pisać o tej porze, myśli otwierając
skrzynkę z wiadomościami tekstowymi.
>>
From: Loueh
Przyjdź do mnie za piętnaście
minut xx L <<
Zacisnęła telefon w dłoni
czując jak jej wnętrzności grają pierwsze nuty Ody do Radości. Lorence nie potrafi ukryć swojego podekscytowania,
mimo to że bardzo stara się uniknąć ciekawskich spojrzeń przechodniów
świadczących tylko o tym, jaką
rzadkością jest radująca się osoba w Londynie – a w szczególnie taki pochmurny
dzień jakim był czwartek dwunastego.
Naciąga bordowy sweter na
nadgarstki, czując jak chłód wkrada się na jej cienką, nieskazitelną skórę.
Poprawia ramiączko skórzanej torby, rozglądając się po pustej przestrzeni.
Ludzie, uciekający przed pojedynczymi kropelkami deszczu o wielkości ziarnka
maku. I pomyśleć, że takie stworzenia boją się takiej mżawki.
Mała kropla spływa po jej
policzku, lecz ona szybko ją ociera i powolnym krokiem spogląda na okno
bordowej sypialni. Uśmiecha się mimowolnie, pchając bramę furtki, i szybko
przemykając pod same drzwi frontowe. Ociera czoło rękawem, parę razy uderzając
w drewnianą strukturę.
Uśmiechnięta postać wyłania się
powoli, gestem ręki zapraszając dziewczynę do środka, po czym przypierając ją
do płaszczyzny. Lorence stara się walczyć z samą sobą jednak po chwili czuje
jak delikatne usta chłopaka pieszczą jej nagą skórę na szyi. Na samą myśl o
jego dotyku czuła się jakoś… inaczej.
Pociera dłonią o zaspane oczy,
ręką wyszukując idealnie wyrzeźbionej klatki piersiowej na miejscu obok siebie.
Niezadowolona otwiera oczy, widząc jak biała pościel zastępuje chłopaka.
Skrzywia się, stawiając nogę na zimnych panelach sypialni Louisa i Eleanor. Z
podłogi zgarnęła jego wczorajszą koszulkę, nakładając ją przez głowę na swoje
nagie ciało.
Czasem nawet żałowała tego, że
z każdym poczuciem jego obecności dostawała szału i oddawała się mu w całości,
nie zważając na nieobecną w tym czasie przyszłą panią Tomlinson. Jednak po
chwili zdawała sobie sprawę, że to Calder zabrała jej wszystkie marzenia i
wyrzuty sumienia znikały.
Po czym znów pojawiały się w
podobnych okolicznościach.
Uśmiecha się jak widzi płynne
ruchy szatyna, poruszającego się pomiędzy szafkami kuchennymi. Olej cicho
skwierczy na patelni, a woda gotuje się w czajniku z charakterystycznym
odgłosem. Chłopak nie zdaje sobie sprawy z tego z jakim zaciekawieniem Lorence
przygląda się każdemu, najdrobniejszemu poruszeniu z jego strony.
- Cholera! – klnie, upuszczając
patelnię na podłogę. Odwraca się na pięcie ze zdziwieniem wymalowanym na
twarzy. Jeszcze raz dokładnie zlustrował postać dziewczyny, posyłając jej
czarujący uśmiech. Z resztą robił to zawsze. – Nie wiedziałem, że już jesteś –
dodaje po chwili, namoczoną ścierką zmywając rozlany tłuszcz. – Myślałem, że
zrobię Ci śniadanie do łóżka – mówi drapiąc się po głowie.
Policzki panny Welch pokrywają
się odrobiną czerwieni, a Louis widząc jaki wpływ wywołuje na niej czuje się
dumny i nagradza się w duchu.
- W sumie mogłabyś się jeszcze
położyć – proponuje, podpierając się na blacie zmywarki – a ja przyniósłbym Ci
śniadanie tak jak powinienem.
Lorrie udaje, że rozważa jego
słowa, drapiąc się po brodzie.
- No dobra – uśmiecha się
finalnie, biegnąc do pokoju jak malutkie dziecko, któremu została obiecana
czekolada lub lizak o ulubionym smaku. – Liczę na mega dobrą kawę – krzyczy
donoście, zakopując się w kołdrze.
Słyszy dość głośne przekręcanie
kluczu w zamka i stukot dość wysokich obcasów. Przerażona panikuje, chcąc
uniknąć konfrontacji z panną Calder. Bardzo ją lubiła, jednak sytuacja w której
się znajdowali była zbyt niekomfortowa i zbyt dosłowna by ją przedstawić.
Co by tu zrobić, myśli z
nadzieją patrząc na okno. Otwiera je po cichu, spoglądając na przestrzeń
dzielącą ją od ziemi. Klnie pod nosem, wsuwając na siebie obcisłe jeansowe
spodnie i bordowy sweterek. Na stopy wkłada baletki omijając skarpetki, które
wkłada do obszernej torby.
Kto by się spodziewał, że
Eleanor wróci tak szybko?
Wystawia nogę poza okno,
palcami wyszukując czegoś na czym mogła by stanąć. Bogu dzięki, że starszy brat
nauczył ją wspinać się na okna! Zaciska uda na metalowej rurze próbując powoli
zjechać po niej na grząski grunt. Na nieszczęście niefortunnie spada na trawę,
brudząc sobie przy tym dosyć jasne spodnie.
Strzepuje je, podnosząc się ze
zmiękczonej deszczem powierzchni. Prycha, spoglądając na całującą się w oknie
pary. Kątem oka Louis spogląda na moknącą brunetkę, starając się wysłać jej
jakąś otuchę w promiennym uśmiechu.
Odwraca się na pięcie, starając
się powstrzymać łzy.
Ludzie mają wrodzony talent do
wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze, a Lorence Welch jest tego
żywym, oddychającym przykładem.
______________________________________________
2010
Casting, pełno ludzi, presja.
Przez te wszystkie emocje przechodziła siódemka utalentowanych ludzi, którzy spełniając swoje marzenia są w stanie zrobić wiele. A nawet zbyt wiele.
Poznaj Emily, Amy, Nialla, Louisa, Zayna, Liama i Harry'ego, którzy oprowadzą cię po świecie kłamstw, używek, smutku i pożądania, który wydaje się zupełnie inny niż wydaje ci się na pierwszy - niestety żmudny - rzut oka. Ten świat nie zna zrozumienia, nie ma litości i nie odczuwa empatii.
Przez te wszystkie emocje przechodziła siódemka utalentowanych ludzi, którzy spełniając swoje marzenia są w stanie zrobić wiele. A nawet zbyt wiele.
Poznaj Emily, Amy, Nialla, Louisa, Zayna, Liama i Harry'ego, którzy oprowadzą cię po świecie kłamstw, używek, smutku i pożądania, który wydaje się zupełnie inny niż wydaje ci się na pierwszy - niestety żmudny - rzut oka. Ten świat nie zna zrozumienia, nie ma litości i nie odczuwa empatii.
zajebisty ;d przepraszam, że takie słowo ale inaczej nie da się tego powiedzieć ;d
OdpowiedzUsuń